... ...

Silny lider, silna liderka – co daje, a co odbiera organizacji?

Lider lub liderka, mając nawet najlepszy w swoim przekonaniu pomysł, prawie na pewno nie będzie...

Radosław Puśko

22 maja 2020 • publicystyka

Lider lub liderka, mając nawet najlepszy w swoim przekonaniu pomysł, prawie na pewno nie będzie w stanie zachęcić i zmobilizować innych do jego realizacji, jeśli nie potrafi wysłuchać opinii drugiego człowieka.

Dla wielu organizacji pozarządowych nastały ciężkie czasy. Jednocześnie to dobry moment na odświeżenie/wdrożenie poziomego modelu zarządzania. Jest to szczególnie istotny moment dla ruchów miejskich, które jak nigdy wcześniej, powinny upominać się o sprawy ważne dla miasta. Piszę te słowa jako osoba o wieloletnim doświadczeniu aktywizmu miejskiego oraz jako członek zarządu Kongresu Ruchów Miejskich poprzedniej kadencji. Z tej perspektywy postaram się przyjrzeć roli lidera/liderki ruchu miejskiego.

Poziomo czy pionowo?

Powiedzieć, że w polskich miastach jest wiele do zrobienia, to nic nie powiedzieć. Choć nie chciałbym zagłębiać się w wątki polityczne, przyjęta powyżej konwencja po części zmusi mnie do dotknięcia tych kwestii. W ruchach zrzeszonych w Kongresie Ruchów Miejskich, liderzy i liderki poszczególnych organizacji od wielu lat uczestniczą w debacie publicznej, poruszając sprawy miejskie.

Bez ich pasji, energii i zaangażowania, miasta w Polsce byłyby w innym miejscu niż są obecnie. To właśnie takie osoby, często w pojedynkę, doprowadzają do szerokich i społecznie pożądanych zmian, których często nie dostrzegają politycy z pierwszych stron gazet.

Z perspektywy miejskiego aktywizmu, dobry lider lub liderka musi mieć jeszcze jeden, kluczowy zestaw cech: umiejętność słuchania, aktywizacji i mobilizacji szerokich grup ludzi. W przeróżnych debatach padło wiele słów mówiących o tym, że liderzy mają bez ludzi ograniczony potencjał. Doświadczenie aktywizmu w ruchach miejskich zdecydowanie potwierdza tę starą prawdę.

Lider lub liderka, mając nawet najlepszy w swoim przekonaniu pomysł, prawie na pewno nie będzie w stanie zachęcić i zmobilizować innych do jego realizacji, jeśli nie potrafi wysłuchać opinii drugiego człowieka. Dlatego osoba o cechach liderskich, mająca aspiracje „ruchomiejskie” i chęć przewodzenia grupie, musi dorzucić coś extra. Nie bez przyczyny ruchy miejskie preferują poziomy model zarządzania na przykład z kolektywnym zarządem. Wiele lat doświadczeń samego KRM oraz poszczególnych organizacji członkowskich, pozwala postawić tezę, że taki model dobrze się sprawdza.

Lider/liderka w mieście w czasach koronawirusa

Co robi lider lub liderka ruchu miejskiego w trudnych czasach pandemii koronawirusa? Po pierwsze, nie próżnuje (choć to poniekąd immanentna cecha aktywistów i aktywistek miejskich). Po drugie – aktywiści i aktywistki ze zdwojoną mocą muszą upominać się o sprawy ważne dla miasta, jego mieszkańców i mieszkanek. Przykładem tego typu działań jest chociażby wspólny (kolektywny!) apel Kongresu Ruchów Miejskich w sprawie pozostawienia budżetów obywatelskich. Na etapie powstawania tego dokumentu zadziałał wspomniany poziomy model zarządzania: pojawił się pomysł, znalazły się osoby chętne do koordynacji, dziś możemy oglądać efekt w postaci apelu.

Sam doskonale (o trwogo!) odnajduję się w czasach kryzysowych. Przyznam, że z punktu widzenia moich działań, pandemia koronowirusa niewiele zmieniła. Jeśli zaszła jakaś zmiana, to polega ona na tym, że aktywiści i aktywistki miejskie mają teraz więcej pracy. W pierwszych godzinach po ogłoszeniu stanu epidemii i pojawieniem się związanej z tym lekkiej niepewności, zabrałem się do jeszcze aktywniejszej pracy. Pomoc sąsiedzka w mojej wspólnocie mieszkaniowej oraz na osiedlu, gdzie mieszkam, a także założenie i koordynowanie grupy Widzialna Ręka – Białystok na Facebooku (przy okazji dziękuję pomysłodawcom Widzialnej Ręki, kimkolwiek są!), to tylko ułamek moich aktywności „w czasach koronawirusa”. Wiem też, że mnóstwo koleżanek i kolegów z ruchów miejskich zabrało się za podobną pracę. Pracę często niezwykle angażującą – siebie i innych. W moim przypadku mobilizacja i aktywizacja ludzi sprawdziła się. Po chwili okazało się, że zarówno do akcji pomocy sąsiedzkiej, jak i tej w skali miasta, przyłączały się setki osób. Zrobiliśmy (i robimy) to razem. Zdecydowanie liczy się kolektyw!

Zobacz także

Dlaczego w Białymstoku nie będzie drzew?

Teza bardzo śmiała, ale niestety dość prawdopodobna przy głównych ulicach Białegostoku, biorąc pod uwagę sposób...
Monika Pietkiel

9 września 2021 • publicystyka

Jadłodzielnia na trudne czasy

Od blisko dwóch lat w Białymstoku funkcjonuje tzw. Jadłodzielnia - miejsce, do którego każdy może...
Piotr Kempisty

16 czerwca 2020 • publicystyka